sobota, 31 grudnia 2011

Tort schwarzwaldzki

I wariacje na jego temat.

Tort schwarzwaldzki to nic innego, jak ciemny biszkopt nasączony alkoholem i przełożony bitą śmietaną i wiśniami.

Składniki na biszkopt:
- 10 jajek
- 3/4 szklanki cukru
- 1 szklanka mąki
- 3 łyżki kakao

Ilość składników przybliżona, zaleca się stosowanie zasady "na oko", ponieważ nie wiem, czy też macie mąkę od pana Zabiegały :)

Składniki na poncz:
- 0,5 litra zminej, przegotowanej wody
- 100 ml spirytusu albo trochę więcej wódki
- 5 łyżek cukru
- pół łyżeczki kwasu cytrynowego (albo sok z 3 cytryn)

Pozostałe składniki:
- 1 litr śmietany kremówki (36%, ewentualnie 30%)
- 3/4 szklanki cukru
- 8 łyżeczek żelatyny w proszku
- dżem wiśniowy
- opakowanie mrożonych wiśni (albo świeżych :)
- 2 dobrej jakości, starte gorzkie czekolady
- czereśnie koktajlowe (np. firmy Rolnik), pistacje siekane, nie solone bądź inne ulubione rzeczy do dekoracji
- ewentualnie ekstrakt waniliowy (ja używam firmy Nielsen-Massey Vanillas, do kupienia w Piotrze i Pawle)

Zaleca się kupienie przynajmniej 0,5 l śmietany więcej oraz dodatkowe opakowanie żelatyny - na wszelki wypadek, gdyby nam się krem zbrylował.

Blachę wyłożyć papierem do pieczenia, nagrzać piekarnik do 180 st. C. Białka oddzielić od żółtek, ubić białka na sztywno, dodać stopniowo cukier, cały czas ubijając. Przełączyć mikser na najniższe obroty i dodać żółtka, wymieszać tylko do połączenia się składników. Wyłączyć mikser i wziąć łyżkę :) Partiami dodawać koniecznie wcześniej przesiane mąkę i kakao - biszkopt będzie dzięki temu puszysty i nie trzeba dodawać już proszku do pieczenia. Konsystencja powinna być na tyle tylko gęsta, aby ciasto się nie rwało, a jeszcze dało w miarę wylać. No więc wylej je na blachę, wygładź, ale szybko, ponieważ surowe ciasto na biszkopt nie może długo czekać i piecz je ok. 35-45 minut (jak brzegi ciasta odchodzą od blachy, to jest dobre). Po upieczeniu wyjmij z piekarnika i blachy i pozostaw do ostygnięcia.

W tym czasie zrób poncz - w wodzie rozpuść najpierw cukier, później kwasek albo dodaj sok z cytryn i na koniec dolej alkohol, wymieszaj, spróbuj. Jeśli uznasz, że czegoś brakuje, dolej ;)

Biszkopt przekrój na 3 lub 2 warstwy - w zależności od tego, jak gruby urósł oraz od tego, jak oceniasz swoje umiejętności. Na sam dół patery połóż tę warstwę, która była górą placka, połóż ją do górny nogami. Nasącz ponczem i posmaruj dżemem (cały słoik), ułóż rozmrożone wiśnie

4 łyżeczki żelatyny zalej ok. 170 ml wrzątku i szybko mieszaj aż do całkowitego jej rozpuszczenia. Odstaw żelatynę i zacznij ubijać 0,5 l śmietany, dodaj cukier i ubijaj do rozpuszczenia. Odstaw, nie wstawiaj do lodówki. Żelatynę należy dodać do ubitej śmietany. Żelatyna musi mieć ok. 30-40 st. C - dodając zbyt gorącą lub zbyt zimną, zepsujesz krem. Temperatura ma być taka, że jak włożysz do rozpuszczonej żelatyny palec, to ma być ciepła, nie parzyć, nie może też być letnia. Jesli będzie zbyt zimna, to wyrzuć, na nowo zagotuj wodę i rozpuść nową żelatynę, ponieważ odgrzewając zimną, traci ona już swoje właściwości. Ok, zakładam, że masz już dobrej temperatury żelatynę. Wlej odrobinkę do śmietany i delikatnie, ale dokładnie wmieszaj w nią łyżką od zupy, powtarzaj czynność do wyczerpania żelatyny. I tutaj możesz dodać też łyżeczkę-dwie ekstraktu z wanilii. Śmietana pod wpływem ciepłej cieczy oczywiście się trochę rozrzedzi, ale nie ma to znaczenia. Wstaw całość do lodówki i co jakiś czas zaglądaj, czy się już zaczyna stężać (może to trwać 5 minut, a może i 40 :). Jeśli tak, to wylej na wiśnie (jeśli tort będzie miał 3 warstwy, to zachowaj połowę, a jeśli dwie, to wyłóż wszystko). Połóż 2 warstwę, nasącz ponczem, połóż wiśnie i śmietanę, przykryj trzecią warstwą (tą, która była spodem ciasta, połóż ją do góry nogami, dzięki czemu wierzch będzie gładki i równy, w sam raz do ozdabiania :) Naponczuj ostatnią warstwę. Potraktuj pozostałe 0,5 litra śmietany tak samo, jak poprzednie (ubij, dodaj cukier i rozpuszczone 4 łyżeczki żelatyny), posmaruj śmietaną boki tortu oraz wierzch, wyszprycuj na brzegach kwiatki za pomocą rękawa cukierniczego, ozdób dowolnie, np. boki tartą czekoladę, a górę czereśniami koktajlowymi i pistacjami.
Jeśli zastanawiasz się, dlaczego od razu nie ubijam 1 l śmietany, to dlatego, że zanim skończę przekładać warstwy, to śmietana będzie już zbyt ściągnięta, aby ozdabiać nią tort.


Dziękuję :)

niedziela, 27 listopada 2011

Zestaw obiadowy utajonej frakcji niemieckiej ;)

Czyli polędwiczki wieprzowe w sosie grzybowym z kluskami śląskimi i czerwoną kapustką mniam!

Składniki:
- 2 polędwiczki wieprzowe
- 4 dag suszonych grzybów leśnych
- olej
- 300 ml śmietany 22%
- 1 kostka rosołu drobiowego
- pieprz
- zasmażka jasna Knorr (oczywiście możesz też sama wymieszać mąkę z roztopionym masłem, ale komu by się chciało, lepiej doceń, w końcu nasze matki nie miały za młodu takich cudów ;)
- kupne mrożone kluski śląskie, bo komu by się chciało robić ;)))
- kupna czerwona kapusta, bo komu by się chciało po całym tygodniu roboty robić, jak jeszcze nie ma dla kogo robić...

Wykonanie:
Super dokładnie myjemy grzyby i na noc namaczamy w wodzie. Ile tej wody? No nie wiem, tak z 0,5 l, może trochę więcej, to bez znaczenia. Dnia następnego grzyby ok. 3 godziny gotujemy na malutkim ogniu w tej samej wodzie, co się moczyły. Przecedzamy prze sito  -grzyby kroimy, a wywar raz jeszcze przecedzamy do nowego naczynia przez jakąś czystą szmatkę, gazę, coś, co zatrzyma piach z grzybów (równie dobrze możesz zarzucić na garnek swoje wykrochmalone majtasy), bo nie wiem jak dobrze je wcześniej umyjesz, i tak piach dopiero później wyjdzie. W wywarze rozpuszczamy kostkę rosołową (żeby miał tak chociaż z pół litra, jak ma mniej, dolej wrzątku), a w oddzielnym naczyniu do śmietany stopniowo dodajemy po kilka łyżek tegoż wywaru, aby ją zahartować. Do wywaru wsypujemy ok. 5 łyżek zasmażki i mieszamy, aż zrobi się gęste, dodajemy śmietanę, grzyby i pieprzymy. Sos gotowy. Pozostaje tylko ugotować kluchy wg przepisu na opakowaniu, usmażyć pokrojone, lekko rozbite w rękach polędwiczki (solimy na patelni) i podawać.
Pyszności :)

P.S. Ewentualne niespodzinaki, które mogą wydostać się z grzybów po gotowaniu, niespodzianki małe, białe i glisdowae, są jadalne, troszkę bardziej okrasimy najwyżej nasze klusunie ;)
P.S. 2. Mówiłam poważnie...


Czujesz, jak pachną?

Dolej trochę wody, a będzie zupa grzybowa hihi.

Mięso zawsze widzę podwójnie... Swoją drogą, co na to mój okulista?

Kwintesencja kwintesencji na talerzu :)

Pierniczki!!! :)))

Przepis ochoczo zerżnęłam z bloga "Chochlikikuchenne.blox.pl" - dziękuję :)

Składniki na ilość świąteczno-noworoczną:
- 1 kg mąki pszennej (np. zwykłej tortowej)
- 8 żółtek
- 3 białka (pozostałe 5 można zachować na wszelki wypadek)
- 1,5 szklanki drobnego cukru
- 3 łyżka kakao
- 200 ml gęstej, kwaśnej śmietany
- 3 łyżeczki sody
- 4 łyżeczki przyprawy do piernika
- 400 ml miodu
- 250 g masła
- mąka do podsypywania ciasta

Wykonanie (ciasto zarabiamy dzień przed):
Do dużej miski wsypać mąkę i kakao. Miód rozpuścić wraz z przyprawą do piernika, następnie roztopić w nim masło. Odstawić do ostygnięcia. W śmietanie o temperaturze pokojowej rozpuścić sodę i odstawić na chwilę (choć ja użyłam prosto z lodówy, bowiem zapominam o takich rzeczach, i też wyszło :). Białka ubić na sztywno z cukrem, dodać żółtka, lekko zmiksować tylko do połączenia składników. Do mąki wlać masę jajeczną, miodo-masło oraz śmietanę i wymieszać dobrze ręką. Za autorem muszę nadmienić, że konsystencja faktycznie wyjdzie dość rzadka, nie należy się tym przejmować, bo na drugi dzień będzie jak trza. Dobra. Przykryć, odstawić do lodówy i powrócić na warsztat dnia następnego.

Mamy już dzień następny. Za pomocą szpachelki albo innego urządzenia robniętego tacie z majsterkowni, należy wyskrobać masę piernikową na posypaną mąką pszenną stolnicę ;) Masę zagniatamy, wałkujemy nie za cienko, właściwie to całkiem grubo, i foremkami wycinamy kształty. Blachę wykładamy papierem do pieczenia i traktujemy ciasteczka w piekarniku do 15 min., w temp. 180 stopni C.

Ciasto podczas wałkowania powinno być super jak plastelina, świetnie poddawać się wałkowi i pozwalać na wycinanie kształtów. W moim przypadku tak nie było na początku, bo ciasto było zbyt mokre. Musiałam jeszcze sporo mąki wgnieść w ciasto i wtedy dopiero było idealne do dalszej obróbki :) Musicie je doprowadzić do takiej konsystencji, żeby po prostu łatwo dało się wałkować i aby się nie przyklejało do blatu. Jak na złość w ogóle okazało się, że nie mam w domu mąki pszennej, użyłam więc żytniej do podsypywania i stąd na moich pierniczkach te białawe kropki - żywe żyto :)
Z mojego doświadczenia wynika też, że nie warto wykrawać wszystkich ciastek na raz, bo na pewno nie wytrzymają w temp. pokojowej, zanim przyjdzie ich pora na pieczenie. Ja partami zagniatałam ciasto i wykrawałam kształty, które zaraz szły do pieca, a resztę ciasta trzymałam cały czas w lodówce.

Zaoszczędzone 5 białek można roztrzepać i smarować nim pierniki przed pieczeniem, a wtedy wyciągnięte z pieca będą się błyszczeć jak [moderator usunął znane powiedzenie zoologiczne].



Taka ma być konsystencja masy po połączeniu składników. Tutaj przypominam - żadnych elektrycznych mieszadeł, tylko ciepło Twoich dłoni :D

Misja "Zeskrobać masę"

Isn't it cute?

 
Zapomniałam dodać, że jak ktoś nie ma stolnicy, to używa wyszorowanego blatu kuchennego :)

Zabawa była przednia...

Wszystkie ciastki uśmiechnięte. P.S. Ładne mamy pępusie?

Do roboty też trochę zaniosę, podlizać się od czasu do czasu nie jest źle ;)

niedziela, 20 listopada 2011

A la pierniczki

Składniki:
- po 200 g mąki pszennej i gruboziarnistej
- łyżeczka proszku do pieczenia
- 2 łyżki przyprawy do piernika
- 3 łyżki kakao
- 100 g cukru pudru
- 3 łyżki płynnego miodu
- 3 jajka
- 150 g masła

Wykonanie:
Składniki zagnieść na ciasto, włożyć na min. pół godziny do lodówki, wyjąć i rozwałkować, wyciąć foremkami kształty. Blachę wyłożyć papierem do pieczenia. Ułożyć ciasteczka i piec 15-25 min. w piekarniku nagrzanym do temperatury 180 st.C (w zależności, jak grubo rozwałkowaliśmy ciasto).

W miseczce do szklanki cukru pudru nalać odrobinę wody, wymieszać na dość gęstą konsystencję i namalować lukrem wzorki na wystudzonych ciastkach. Służą do tego celu specjalne cukiernicze strzykawki, dostępne np. w sklepie internetowym "tortownia.pl".





wtorek, 1 listopada 2011

Rosół drobiowy

Od czego by tu zacząć... rosół to wcale nie taka prosta sztuka. Żółciutki, klarowny, z pięknymi oczkami, a po jego spróbowaniu mamy przed oczami swoje sielskie dzieciństwo taaaa... takie rzeczy to tylko u babci!
Ja w każdym bądź razie czasem staram sie go robić, bo wiadomo, że żadna "kostka Knura" nigdy nie będzie lepszą bazą pod zupę. Tak więc po telefonicznych konsultacjach z mamą, dyplomowaną kucharką, wnioski są następujące...

Składniki:
- ptak w kawałkach (najpopularniejszy jest kurczak, ale ja użyłam kaczki francuski - to taki gatunek, bardzo dobry :)
- włoszczyzna - 2 dużawe marchewki, jedna średniej wielkości pietruszka, 1/3 selera, natka selera i pietruszki, kawałek pora, kawałeczek cebuli (dziady powiadają, że należy ją przypalić nad gazem, ale przepisy BHP mi zabraniają, więc dodaję surową cebulę... w ogóle to skąd dziady miały gaz? chyba palenisko prędzej...)
- sól
- 5 ziarenek pieprzu

Wykonanie:
Warzywa myjemy i obieramy. Drób myjemy.

Są dwie szkoły gotowania rosołu:
a) wrzucamy wszystko do zimnej wody, zagotowujemy, zbieramy szumowiny i gotujemy dalej
b) najpierw zagotowujemy wodę, później dorzucamy wszystko i gotujemy dalej.
Wersja pierwsza daje lepszy smak rosołu, ale za to wersja druga pozbawia nas konieczności zbierania szumowin, ponieważ wrzucając mięso do wrzątku sprawiamy, że białko się błyskawicznie ścina i nie tworzą się szumowiny. no ale niestety wtedy rosół bywa mętny. Decyzja należy do Was, ja wybieram wersję drugą, łatwiejszą, ponieważ i tak zazwyczaj z marszu przerabiam to na pomidorówkę albo inna zupę, ale jeśli ma być pokazowy obiad "przy niedzieli", to wskazana wersja pierwsza :)

W dużym garnku zagotowujemy sporo osolonej wody (tyle, aby utopił się w niej nasz drób), wrzucamy pokrojone warzywa i natki. Chwilę gotujemy razem, aż poczujesz aromat warzyw, po czym dodajesz mięso. Zwiększasz gaz, aby się ponownie zagotowało, a jak to już nastąpi, to postaw garnek na najmniejszym palniku i gotuj na najmniejszym ogniu pod przykryciem (wskazane lekkie uchylenie pokrywki) przez ok. 1,5 godziny albo jak mięso będzie już miękkie. Wyjmij por, cebulę (o ile możesz ją jeszcze zidentyfikować), natki, seler, podawać z makaronem i świeżą, posiekaną natką pietruszki. A na drugi dzień masz świetną bazę na pomidorówkę z przecieru, albo nawet i na trzeci dzień... no tak do tygodnia czasu, póki rosół nie zacznie żyć własnym życiem ;)

P.S. A co z liściem laurowym i zielem angielskim? Te przyprawy są bardzo aromatyczne, dlatego dodajemy raczej do bulionu gotowanego na kości wieprzowej, aby stłumiły trochę zapach wieprzka :) Do delikatego rosołku drobiowego raczej nie ma potrzeby ich dodawać, ale jelsi masz zyczenie, to możesz to oczywiście zrobić (1 listek i 2 ziarenka).




poniedziałek, 31 października 2011

Ogórkowa tradycyjna

Dla Ciebie Aniu - odrobina ojczyzny na obczyźnie :)

Składniki:
- 4 kwaszone ogórki
- szklanka sosu z ogórków (to się kupuje w słoiczku, nazywa się też "przecier z ogórków kiszonych", a jeśli tego nie ma w sklepie, to wystarczą dodatkowe 3-4 ogórki)
- 5 sporych ziemniaków
- mała porcja włoszczyzny (2 marchewki, 1 pietruszka [biała część, nie natka], kawałeczek selera [korzenia])
- mała cebula
- 4 łyżki gęstej kremówki
- łyżka mąki
- 2 ziarna ziela angielskiego
- 1 liść laurowy
- łyżeczka majeranku
- jarzynka, cukier, pieprz (sól nie :)

Wykonanie:
Ziemniaki, pietruszkę i marchewkę obrać, pokroić w kostkę (ziemniaki w większą), wrzucić do garnka, dodać obraną cebulę, liść laurowy i ziele angielskie, zalać 5 szklankami wody i gotować, aż ziemniaki i warzywa będą miękkie. Dołożyć ogórki starte na dużych oczkach tarki. W oddzielnym naczyniu połączyć śmietanę, mąkę oraz przecier z ogórków, a następnie wlać do zupy. Zagotować. Wyłączyć gaz. Dodać majeranek, jarzynkę, cukier i pieprz, wymieszać.


niedziela, 23 października 2011

Coq au vin

Czyli kogut w winie. Tradycyjna potrawa francuska. Mig polegał wieki temu na tym, że jak biegały po zagrodzie stare koguty - te same, które swym pianiem budziły mieszkańców - to z czasem, kiedy nawet piać już nie mogły, jakoś trzeba było je zagospodarować, bo przecież nic nie może się zmarnować i ja tej dewizie hołduje. Za dużo jest głodu na świecie, aby z nonszalancją wyrzucać jedzenie, nawet takie, które jeszcze biega... No, ale co to ja chciałam... aha, bo wino bardzo zmiękcza mięso, sprawia, że ono kruszeje, a stary ptak = twardy ptak... o matko, chyba przesadzam, no to już zaraz kończę :)

W tych czasach jednak głupotą by było pójście do mięsnego i poproszenie: "Dzień dobry. Psze Pani, poproszę ptaka, musi to być kurczak, a tak właściwie to chcę chłopczyka, czyli koguta, właściwie to starego koguta, tak, potrzebuję dziadka-koguta, no, starego cepa potrzebuję, żeby miał twarde mięso, abym mogła je zmiękczyć..."
A czy nie lepiej kupić od razu młode mięsko i sprawić, że będzie jeszcze delikatniejsze od wina? Pewnie, że tak!  Przyrządzimy więc coq au vin [czyt. kokowę] naszych czasów :)

Bardzo fajnie rozpisany przepis, z którego korzystam, jest przez Pana Adama Chrząstowskiego w październikowej "Kuchni".

Składniki:
- 1 kurczak
- 2 pokrojone w grubawe plastry marchewki
- 2 cebule pokrojone w plastry
- 1 spory pomidor począstkowany
- 2 rozgniecione ząbki czosnku
- 3 gałązki tymianku
- 2 liście laurowe
- 3 łyżki posiekanej natki pietruszki
- 20 ziaren czarnego pieprzu
- butelka czerwonego wina (np. bordeaux)
- 60 ml oleju
- 100 g masła
- 6 łyżek oleju
- 40 g mąki
- sól i pieprz
- 250 g marynowanych cebulek
- 1 łyżka cukru
- 300 g małych pieczarek
- 250 g plastrów wędzonego boczku

Wykonanie:
Niebieski składniki mieszamy razem, tworząc marynatę, w którą wkładamy kawałki kurczaka i odkładamy do lodówki na noc. Wyjmujemy kurczaka z marynaty i obsmażamy na maśle z olejem w dużej brytfannie (abyśmy mogli w tym samym naczyniu upiec kurczaka, jeśli natomiast nie masz takiego naczynia - jak ja - to smaż mięso partiami na dużej patelni. Dorzucamy warzywa i zielska z marynaty, smażymy ok. 5 minut, po czym dodajemy mąkę i dusimy 2 minuty. Następnie należy dolać płyn z marynaty, posolić, zagotować, przykryć i wstawić na 40 minut do piekarnika nagrzanego do 220 stopni C. W tym czasie należy ugotować w osolonej i popieprzonej wodzie marynowaną cebulkę. Bekon należy pokroić na paski i przesmażyć. Pieczarki kroimy na ćwiartki i obsmażamy na maśle, doprawiamy. Następnie dodajemy do nich ugotowane cebulki i usmażony bekon. Upieczonego kurczaka wyciągamy, a pozostały płyn przecedzamy - płynu można się już pozbyć, resztę zaś zachować. Warzywa z pieczeni przecieramy przez sito i dodajemy je do pieczarek z boczkiem i cebulkami. Kurczaka z powrotem wkładamy do brytfanny wraz z masą warzywno-pieczarkową. Dusimy pod przykryciem ok. 5 minut. Gotowe!




sobota, 22 października 2011

Torcik z kremem kawowym

Torty są łatwe! To nic innego, jak zwykły biszkopt przełożony kremem i czym dusza zapragnie, udekorowany tak, jak tylko akurat masz kaprys! :) Torty dają sporo wolności i to w nich lubię!
Kilka tygodni temu w dodatku do "Wyborczej" był przepis na maślany krem kawowy i go zastosuję :)

Składniki na biszkopt na standardową blachę:
- 10 jajek
- 2-2,5 szklanki mąki (tyle, aby ciasto nie było zbyt ciężkie, ma dość lekko poddawać się łyżce podczas mieszania)
- 1,5 szklanki cukru
UWAGA: Ilość składników przybliżona, ale chyba trafna :)

Składniki na krem:
- 4 kostki dobrego masła (po 200 g)
- 10  jajek
- 2 szkl. cukru pudru
- 8 łyżeczek kawy rozpuszczalnej

Składniki na poncz:
- litr zimnej, przegotowanej wody
- sok z 4 cytryn albo łyżeczka kwasku cytrynowego
- 10 łyżek cukru
- literatka spirytusu
UWAGA: proporcje przybliżone, smakuj i rób na oko, tylko proszę, nie prowadź później samochodu...

Pozostałe:
- ulubione kolory galaretek
- powidła śliwkowe
- ulubione owoce

Wykonanie biszkoptu:
Oddzielamy białka od żółtek. Białka w dużej misce ubijamy na sztywno, dodajemy cukier w trzech transzach, za każdym razem ubijając. Następnie dodajemy także stopniowo żółtka, delikatnie ubijając. Na koniec - także partiami - dodajemy mąkę, delikatnie wmieszając ją w masę. Powstałe ciasto wylewamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia albo wysmarowaną masłem i pieczemy ok 40 min. w piekarniku nagrzanym na 180 stopni C. Po upieczeniu wyjąć z piekarnika i wyłożyć z blachy, aby ostygnął.

Wykonanie kremu:
Jajka należy dokładnie umyć i wyparzyć, ponieważ do kremu zostaną zużyte surowe. Kawę rozpuszczamy w 3 łyżkach gorącej wody. W większym garnku zagotowujemy troche wody, stawiamy w niego mniejszy garnek, jednak ten nie może dnem dotykać wody - chodzi o uzyskanie efektu ubijania na parze, nie natomiast o ugotowanie masy, bo wtedy będzie do wyrzucenia. Od tego momentu gaz ma być na najmniejszej mocy. Do mniejszego garnka wlewamy jajka, dodajemy cukier i ubijamy ok. 10-12 minut. Stopniowo dolewamy ostudzoną kawę, ubijamy jeszcze troszkę. Mniejszy garnek zdejmujemy i wkładamy go do przygotowanego wcześniej garnka z zimna wodą, aby ostudzić masę, cały czas ubijamy (jeszcze ok. 3-5 minut). Odstawiamy na bok, a w tym czasie ucieramy masło. Masło musi być miękkie, czyli kilka godzin wcześniej wyciągnięte z lodówki (podgrzewanie go nie przyspieszy tego procesu, a jedynie stopi się masło, a nie o to przecież nam chodzi :) Masło ucieramy, aby było mięciutkie (ok. 10 min. przy użyciu ręcznej pałki do ucierania), Stopniowo dolewamy po łyżce masy jajecznej, delikatnie ucierając, aby nie zważyć masy. Trwa to ok. 40 minut, cierpliwości więc.

Wykonanie ponczu:
Cukier rozpuścić w wodzie, potem dodać kwasek lub sok z cytryn, zamieszać i na koniec dopiero spirytus. Kolejność jest tu bardzo ważna, ponieważ dolewając najpierw spirytus do wody bądź wszystko łącząc na raz, będziecie mieć problem z rozpuszczeniem w tym cukru.

Montowanie całości:
Jeśli chcecie mieć gdzieniegdzie galaretkę w swoim torcie, to rozpuście ją wg przepisu na opakowaniu odpowiednio wcześniej, aby później nie musieć na nią czekać. Biszkopt przekroić precyzyjne ostrym i długim nożem na 3 części tak, aby powstały 3 blaty ciasta. Jeden blat ciasta (ten, który był górą biszkopta) kładziemy na paterze (skórką do dołu), nasączamy obficie ponczem, smarujemy częścią kremu, smarujemy słoikiem powideł, przykrywamy drugim blatem, ponczujemy, smarujemy kremem, układamy ulubione owoce pokrojone na kawałeczki oraz wykładamy kawałki galaretki, zakrywamy ostatnim blatem (tym, co był na dole biszkopta, skórką do góry, dzięki czemu krem będzie się ładnie i równo rozprowadzał, bo przecież blat górny to blat "wyjściowy" ;), ponczujemy, całość - także z bokami tortu - smarujemy kremem, zostawiamy jeszcze trochę na dekorację, np.szprycując go w kwiatuszki na brzegach tortu. Boki obsypujemy wiórkami czekoladowymi albo kokosowymi czy też orzechami albo uprażonymi płatkami migdałowymi. Jeśli na górę chcecie wylać galaretkę (w momencie wylewania powinna byc na pół zastygająca), to bardzo należy uważać podczas wyciskania kwiatków z kremu na brzegach - należy to robić bardzo precyzyjnie, aby były one wstanie stworzyć tamę dla galaretki, inaczej będzie ciekło i trzeba będzie na szybko tu i ówdzie "dociskać" krem :) Na kilka godzin do lodówy, na noc najlepiej i smacznego!



Się wzięło i trochę wylało ojej...


Piękności Ty moje...

Wybaczcie, ale nie maiłam możliwości robienia zdjęć podczas "montowania", bo ręce miałam ubabrane.

Miało być kawowo, wyszedł akcent wielkanocny hihi.




Prosty makaron z tuńczykiem w 15 minut

Wymyślony po to, aby nie chodzić do pracowniczej mensy, a przynosić obiadek ze sobą :)

Składniki:
- makaron (1-2 porcje)
- tuńczyk w oleju (nie sałatkowy)
- śmietana 36%
- cebula
- czosnek
- masło (trochę :)
- sól, pieprz

Wykonanie:
Ugotuj makaron. Na patelni rozpuść masło, dodaj poszatkowaną cebulę i podsmaż, dodaj rozgnieciony czosnek, tuńczyk odsączony z oleju i jeszcze trochę smaż razem. Dolej śmietanę (ok. pół szklanki), dołóż makaron, wymieszaj, dodaj przyprawy i voila!

P.S. Zawsze możesz sypnąć też pietruszki czy innego ulubionego zielska, wcisnąć trochę soku z cytryny itp.


poniedziałek, 3 października 2011

Aksamitny słodko-pikantny krem z dyni

Składniki:

- 2 kilogramowa dynia piżmowa albo 2 kg zwykłej dyni, pokrojona w kosteczkę (miąższ bez pestek)
- 2 marchewki, drobno posiekane
- 2 łodyżki selera naciowego, drobno posiekane
- spore szczypty soli morskiej i pieprzu
- 3/4 papryczki chilli, drobniutko posiekanej, pozbawionej pesteczek
- 2 litry bulionu z kurczaka
- 4 drobno posiekane ząbki czosnku
- 2 czerwone cebule, poszatkowane
- 16 listków szałwii
- igiełki z dwóch gałązek rozmarynu
- oliwa z oliwek

Wykonanie:

Na dno dużego garnka wlej trochę oliwy, podgrzej, wrzuć listki szałwii, smaż ok. 30 sekund, zdejmij z ognia. Łyżką cedzakową wyjmij listki i osusz na papierze, jeśli chcesz je zachować do ozdoby zupy, a jeśli nie, to je wyrzuć (spełniły już swą podstawową rolę, aromatyzując oliwę). Postaw garnek z powrotem na ogniu i wrzuć do niego: cebulę, marchew, seler, chilli, czosnek, rozmaryn, sól, pieprz. Smaż na małym ogniu ok. 10 minut, po czym dodaj dynię i zalej bulionem. Gotuj na najmniejszym ogniu ok. pół godziny. Wyłącz, zmiksuj za pomocą blendera. Jeśli uważasz, że konsystencja jest zbyt gęsta jak na Twój gust, dolej nieco gorącej wody z czajnika. Dokładnie wymieszaj i spróbuj, dopraw wedle uznania, jeśli trzeba (poza solą i pieprzem) możesz spokojnie użyć także cukru, jeśli tak uznasz :)
Podawać z groszkiem ptysiowym albo grzankami.

Pycha, od Jamiego!

Przed imprezą trzeba się umyć...

Sweet focia jeszcze przed wyjściem

Wpadły też szałwia z rozmarynem


Robi się ciepło na desflorze

Uch gorąco...

Wybebeszanie flaków

Taki wyszedł z tego miks :)

sobota, 1 października 2011

Królik w winie z oliwkami i orzeszkami pinii

Składniki:

- poporcjowany królik
- oliwa
- 1-2 posiekane ząbki czosnku
- 200 ml białego wytrawnego
- szklanka rosołu wołowego (ech nie czuję, że rymuję :)
- 10 dag zielnych oliwek (wydrolowanych)
- 25 g orzeszków pinii
- sól i pieprz (nie za dużo, mając na uwadze smak rosołu)

Wykonanie:

Królika umyć i osuszyć. Wlać do szerokiej patelni taką ilość oliwy, aby pokryła dno na ok. 2 mm. Rozgrzać. Wrzucić czonek i włożyć kawałki królika. Po 5 min smażenia odwrócić na drugą stronę, trochę posoilić i popieprzyć, smażyć też 5 min., po czym wlać wino. Przykryć i dusić do momentu prawie całkowitej redukcji wina. Następnie stopniowo dolewać rosół, aby dusić jeszcze na najmniejszym ogniu pod przykryciem ok. 40 min. (albo dopóki mięso będzie bardzo miękkie). Dodać orzeszki, oliwki i dusić jeszcze ok. kwadrans.

Przepis pochodzi z książki "Encyklopedia kuchni włoskiej" wyd. Świat Papieru 2004